Przygoda, Boża Opatrzność i fantastyczni ludzie. Zastanawialiście się kiedyś, co może łączyć te wszystkie słowa? Jeśli nie, mam dla was podpowiedź – autostop!
Chyba każdy kiedyś marzył o tym, by zostawić wszystko i pojechać przed siebie. O tym, by oderwać się od codziennych problemów i ruszyć w nieznane. Tak było również ze mną. Gdy usłyszałem propozycję autostopowego wyjazdu, od razu pomyślałem, że to jest TO. Potrzebowałem tylko znaleźć w sobie tę odwagę i w końcu wziąć sprawy w swoje ręce. Przyznam, że nie było to łatwe. Pojawił się strach i lęk przed nieznanym, ale tylko na chwilę. Przecież od zawsze marzyłem o zwiedzaniu świata, dlatego postanowiłem wywrócić swój poukładany, mały świat do góry nogami i ruszyć w nieznane. Od czasu pierwszej podróży „za jeden uśmiech”, nie wyobrażam sobie życia bez tej pasji.
Podróże autostopem to wielka przygoda, przede wszystkim w głąb siebie. To czas poznawania swoich ograniczeń, a jednocześnie doświadczenie Bożego prowadzenia. To niesamowite spotkania z drugim człowiekiem i wielka szkoła życia. Autostop to niezapomniane chwile, piękne krajobrazy, czasami nocleg „pod chmurką”, ale przede wszystkim bogactwo różnorodnych doświadczeń. Nie brak sytuacji kryzysowych, kiepskich warunków atmosferycznych, ale właśnie wtedy można poznać lepiej swój charakter. Może pojawić się pytanie, w jakim języku się porozumiewać? Każdy kto podróżuje chyba potwierdzi, że z tym nigdy problemów nie ma.
Dzisiejszy świat oferuje nam wiele wygód, spełnienie marzeń jednym kliknięciem myszki. W mgnieniu oka możemy zwiedzić świat w wirtualnej przestrzeni. Ale czy to może zaspokoić pragnienie człowieka, który chce odkrywać otaczające go piękno?
Autostopowicz, podobnie jak każdy chrześcijanin, to człowiek drogi. Nie zważa na trudy i przeciwności, ale nieustannie ufa Bogu i pozwala się Mu prowadzić. To miłośnik nowych wyzwań, które stawia Bóg. To ktoś kto łapie okazję (dosłownie) w swojej drodze do nieba.
Łukasz Protasiewicz