Z muzyką mam do czynienia od pewnego czasu. Swój talent odkryłem dość późno, bo dopiero pod koniec gimnazjum. Parę lat temu jeden z moich dobrych kolegów namówił mnie na wspólną naukę gry na akordeonie. Bardzo się ucieszyłem z pomysłu, jednak ani ja, ani on nie mieliśmy potrzebnych instrumentów. Szczęśliwie, przy pomocy rodziców udało się je wkrótce zdobyć i zaczęliśmy wspólnie uczęszczać na zajęcia z gry do Pana Irka, który był nauczycielem w szkole, do której chodziliśmy.
Razem z kolegą bardzo szybko robiliśmy postępy. Już po trzech miesiącach udało się nam w trio z nauczycielem wygrać konkurs. Z czasem zaczynaliśmy grać nie tylko na uroczystościach w szkole, ale też poza nią. Razem z kolegą sporo ćwiczyliśmy i to dało nam możliwość dalszej nauki. Mimo że skończyliśmy szkołę nadal mogliśmy przychodzić na lekcje. Nasz nauczyciel został kierownikiem zespołu ludowego. Pewnego dnia zabrał nas ze sobą na próby i tak zaczęła się moja przygoda z folklorem.
Razem z zespołem zagraliśmy sporo koncertów, jeździliśmy na wspólne wyjazdy, z których do dziś mam dobre wspomnienia. Talent muzyczny pozwolił mi poznać różne osoby. Grałem nie tylko z zespołem „Rokiczanki”, ale też samemu, czy razem z moimi znajomymi w różnych miejscach. Dziś wracając do tych wspomnień, oglądając zdjęcia, czuję ogromną satysfakcję z tego, że Bóg obdarował mnie talentem muzycznym. Mimo, że będąc w seminarium nie gram już tak często jak wcześniej, to w wielu sytuacjach moja pasja bywa bardzo przydatna, szczególnie wtedy, gdy mogę sprawić sobie i innym trochę radości.
Paweł Gawroński